iGazety, które w ostatnich latach zrewolucjonizowały amerykański rynek prasy, w Polsce stanowią jeszcze wciąż nowalijkę. Mało kto sięga po tabletowe wydanie swojego ulubionego pisma, choć to, co oferują nam APP STORE i GOOGLE PLAY, wabi i kusi.
Głównym powodem jest niewątpliwie cena urządzenia, które należy nabyć, aby nadążyć za pędzącym dziś światem technologii cyfrowej. Mimo iż wiele wydawnictw na zachętę publikuje darmowe wydania swoich pism, to i tak liczba czytelników prasy na urządzeniach mobilnych nie przerosła liczby zwolenników prasy tradycyjnej. A przecież zalet gazet interaktywnych jest cała masa! Bo właśnie – są przede wszystkim interaktywne, responsywne, prowokujące do współdziałania z tabletem (jak choćby zmiany orientacji pion/poziom, czy intuicyjne uruchamianie multimedialnych funkcji). Poprzez niemalże nieograniczone możliwości zamieszczania filmów, muzyki, linkowania do konkretnych stron w Internecie, rozbudowanych galerii zdjęć, gazety te stają się o wiele bardziej atrakcyjne i urozmaicone niż dokładnie te same treści podane na papierze. Jednak statystyki pokazują, że Polacy sięgają po prasę multimedialną głównie w domu, w komunikacji miejskiej czy podczas wypoczynku, co oznacza, że kojarzymy tablet z chwilami relaksu i spokoju. W pracy wciąż dominuje poranna kawa przy papierowej prasie lub ostatecznie wiadomościach internetowych czytanych na komputerze. Tematyka dominująca wśród pobieranych wydań, to głównie informacje, prasa biznesowa.
Osobiście, pomijając fakt, iż w pracy przygotowuję wydanie tabletowe czasopisma z branży finansów, bankowości oraz ubezpieczeń, pobieram z APP STORE prasę kobiecą, modową – zwłaszcza wydawnictw zagranicznych. Niektóre z nich to po prostu perełki designu! Są pięknie zakomponowane, starannie przemyślane, kolorowe, dynamiczne. I mimo, że bardziej przyciągają obrazem niż treścią, to powracam do nich często jako do źródła inspiracji.
Docelowo tablety mają też służyć dzieciom i młodzieży jako nośnik wszystkich podręczników – w jednym. W Polsce może to na razie być mglistym marzeniem, jednak są kraje, w których plany takie wdraża się w życie. Jako mama uczennicy z chęcią dołączę do tych rodziców, którzy będą ZA – oszczędzając plecy swego dziecka, dźwigającego codziennie kilkanaście papierowych podręczników w tornistrze. A także do tych grafików, którzy podejmą owo wyzwanie. Tylko czy w tzw. międzyczasie szaleni naukowcy nie wymyślą już czegoś nowszego?